wtorek, 5 sierpnia 2014

Prolog

Mała, zaledwie jedenastoletnia dziewczynka biegła po stacji. Było to jedno z najbardziej zaludnionych miejsc w Londynie. Blondynka biegała po King's Cross rozglądając się wokół. Poszukiwała znajomych twarzy jej rodziców oraz brata. Że też zawsze ona musiała się gubić w tłumie!
W końcu zrezygnowała z poszukiwań, tylko podeszła do swojego kufra, postanawiając przejść na peron 9 i 3/4, i tam poszukać swej rodziny.
Podeszła niespokojnym krokiem do barierki, oddzielającej perony 9 i 10. Rozejrzała się, czy nikt nie patrzy, a gdy była tego pewna, szybko wbiegła w barierkę. Nie była jeszcze ani razu w Hogwarcie, co wiąże się z tym, że po raz pierwszy znalazła się na tym peronie. Nie miała też kogo żegnać, gdy ten wyjeżdżał do szkoły. Byli z Willem bliźniakami, więc w tym samym roku mieli wsiąść po raz pierwszy do Expressu Hogwart.
Była zbyt zajęta rozglądaniem się na boki, że nie zauważyła czarnowłosego chłopaka, z którym się zderzyła. Był w jej wieku, to jedyne co mogła stwierdzić. Chłopak uśmiechnął się.
-Co, córka mugoli, która nie wie, gdzie się znalazła? - zapytał, wciąż się uśmiechając, a Gwen miała nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie dane jej spotkać tego chłopaka i zobaczyć ten uśmiech. Ledwo widocznie pokręciła głową, stwierdzając, jakie jej myśli były głupie. Dopiero chłopaka spotkała.
-Wręcz przeciwnie, pochodzę z rodziny czarodziei czystej krwi. Nazywam się Gwen Clark i aktualnie szukam swojego brata i rodziców. - odpowiedziała blondynka i uśmiechnęła się łagodnie. Po chwili chłopak wyciągnął dłoń i także się przedstawił. Nazywał się Syriusz Black.

~*~
Gwen spojrzała na Syriusza, a ten pokiwał głową, nadal się uśmiechając. Stali pod gabinetem Filcha, który znowu poszedł rozprawić się z Irytkiem, którego Gryfoni nasłali na VI piętro, obiecując, że jutro dostawią mu jakieś ofiary do żartu, mając zamiar podarować mu Panią Norris. 
Blondynka westchnęła cicho, szepcząc zaklęcie, dzięki któremu drzwi stanęły przed nimi otworem. Weszła powoli do środka, chłopak za nią. Zaczęli wyjmować z toreb łajnobomby, które chcieli postawić w najmniej spodziewanych miejscach. Gwen spodziewała się tego, że niedługo po tym wydarzeniu dostanie szlaban i wyjca od rodziców. Ale nie przejmowała się w tej chwili tymi rzeczami, tylko zaczęła układać śmierdzące bomby. 
Jedną włożyli do kartotek, drugą postawili pod biurkiem. Kolejna wylądowała w kojcu wyliniałej kotki woźnego. Gdy wszystkie zostały położone na właściwych miejscach, Syriusz powiesił na ścianie ledwo widoczną kartkę. Dziewczyna nie wiedziała, co jest na niej napisane. Nie mieli w planach zostawiać woźnemu jakiejś wiadomości. Zaśmiała się, gdy na kartce zobaczyła słowa dobrze znanej jej piosenki. Nie wiedziała, co bardziej rozwścieczy Filcha. Łajnobomby, czy ta piosenka?

~*~

-Clark! Co się z tobą dzieje? -  krzyknął wyraźnie rozwścieczony Henry, kapitan drużyny Gryfonów. Nie dziwiła mu się, dzisiaj drużyna była wyjątkowo rozkojarzona. Powodem mogłyby być Święta, które miały niedługo nadejść. Ale ich kochany kapitan postanowił zrobić trening, kiedy na dworze był metr śniegu, co oczywiście nie spotkało się z aprobatą graczy. Gwen próbując odbić tłuczek już 4 razy wpadła na pętle lub innych graczy. A przed chwilą walnęła Dakotę, ich ścigającego - Natychmiast zejdź z boska!
Spojrzała zła na bruneta, ale grzecznie wylądowała na ziemi.
Usiadła na trybunach obok Remusa, który przyszedł wraz z Jamesem. Peter i Syriusz gdzieś się znowu wałęsali, a znając życie zrobili sobie konkurs jedzenia na czas. Każdy wygrywał Glizdogon, a Łapa oczywiście musiał być najlepszy!
-Drużyna dzisiaj rozkojarzona? - zapytał Lupin, odrywając wzrok od książki.
-No a jakżeby inaczej? Metr śniegu, a nam na miotłach każą latać. - uśmiechnęła się do niego, i spojrzała na tytuł książki, którą chłopak trzymał w rękach. Były to Baśnie Barda Beedle'a, otwarte na stronie z "Włochatym Sercem Czarodzieja", ulubioną bajką Gryfonki. Powiedziała mu o tym, a on dał jej książkę, aby mogła przeczytać. Nie miała swego egzemplarza,  rozpadł się dawno temu, a ona jakoś nie miała czasu kupić sobie nowego. Uściskała mocno Remusa, i wróciła na boisku, kiedy Henry łaskawie pozwolił jej to zrobić.

~*~
Dziewczyna siedziała spokojnie w Pokoju Wspólnym, odrabiając pracę domową z Eliksirów. Nawet nie musiała się oglądać, bo wiedziała, ze zaraz obok niej pojawi się Syriusz, który będzie próbował przeczytać jej pracę. Gdy tylko zawisł nad jej ramieniem, mocno walnęła go książką od zaklęć, którą miała w torbie.
-A to za co, wariatko? - krzyknął chłopak, masując się ręką po czole.
-Za bycie idiotą, Black - odpowiedziała mu, nie odrywając wzroku od pracy domowej. Syriusz prychnął i oparł się na ramieniu Gwen - Nie ma mowy, nie dam ci mojej pracy. Napisz własną.
Black zrobił maślane oczy, które podobno nie działały tylko na nią. Była przyzwyczajona do Łapy i jego "żałosnych" sztuczek, które działały na większość dziewcząt w Hogwarcie. Gwen była wyjątkiem od tej reguły. 
Nadal trzymała w ręku pióro, powoli kończąc wypracowanie.
- Proszę cię, Gwenny! Zrobię wszystko, co tylko będziesz chciała! - powiedział, i ukląkł przed nią, wznosząc ręce w błagalnym geście. Miał szczęście, ze była praktycznie noc, i nikt nie widział go w tej sytuacji. 
- Przypominam ci Black, że nadal wisisz mi jednorożca za Transmutację. - roześmiała się. Miała nawyk dawania Syriuszowi jakichś zwariowanych zadań, takich jak chodzenie po Hogwarcie w sukience przez cały weekend, służenie jej przez tydzień itp. jej ostatnim żądaniem był jednorożec. Wiedziała, że chłopak nigdy nie wywiąże się z tej obietnicy. Wstała powoli z miejsca i udała się na schody do Dormitorium dziewcząt, biorąc ze sobą pergamin i swą torbę. Wiedziała, że Syriusz nie wejdzie tam za nią. 
Gdy dziewczyna zniknęła na schodach chłopak wstał z podłogi, nie widząc innego rozwiązania, jak zacząć pisać wypracowanie. Ani Remus ani Gwen nie chcieli mu pomóc, po Evans też się tego nie mógł spodziewać. Gdy usiadł na fotelu i pióro, nagle w tył jego głowy coś walnęło. Zaśmiał się, gdy na swoich kolanach zobaczył pergamin zatytułowany "Praca domowa Gwen Clark".

~*~

Patrzyła zła na swojego brata. Jak on śmiał! Jak on śmiał nazwać ją szlamą?
-Will, przypominam ci, że pochodzimy z tej samej rodziny, jesteś moim bratem bliźniakiem! To tak jakbyś sam siebie szlamą nazwał! Płynie w nas ta sama krew! - krzyknęła, nie zważając na to, że za nią stoi mnóstwo Ślizgonów, oraz Huncwoci, tylko ci drudzy uśmiechali się i stali pod ścianą, obserwując to zamieszanie, zaś ci pierwsi rzucali im niezbyt miłe spojrzenia - jesteś idiotą Will, jeśli myślisz, że jesteś taki wspaniały, wyżywając się na młodszych! Myślisz, że Voldemort zechce mieć w swych szeregach kogoś takiego jak ty, że gdy pozna twój sekret pozwoli ci żyć?!
Widziała, jak jest brat zamarł, a kolory powoli odpływały z jego twarzy, gdy wspomniała o jego sekrecie. Wiedzieli o tym tylko Gwen i on. Nawet rodzice o tym nie wiedzieli. I dziewczyna była na niego zła głównie z tego powodu, że nie chciał rodzicom nic powiedzieć. 
Oddalali się z Willem od siebie, ale blondynka nadal go kochała. Był w końcu jej bratem, a on chyba tego nie rozumiał. Nie wierzyła, jak jej brat zmienił się przez te wszystkie lata, chciała, aby był taki jak dawniej. Kiedy mogli godziny przesiedzieć razem, dokuczając i rozmawiając. Ale wszystko się zmieniło, gdy oboje trafili do rywalizujących ze sobą domów. Nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego to się stało. Ona nigdy nie miała nic przeciw Ślizgonom, jeśli oni nie robili nic jej bliskim. A oni robili. Odsuwali od niej brata.
-Nie waż się o tym mówić! Obiecałaś, że nikomu nie powiesz! - krzyknął, a Gwen z niedowierzaniem pokręciła głową.
-Czy ty się słyszysz, Will? Zachowujesz się jak idiota, obrażasz mnie, i jeszcze chcesz, abym siedziała cicho? Zastanów się nad sobą. - powiedziała, po czym odwróciła się na pięcie, zmierzając w stronę schodów. Chciała jak najszybciej znaleźć się w pokoju wspólnym.

~*~



Mam nadzieję, że choć niektórzy zrozumieli,
 o co chodzi w tym prologu ;-;.
Jest to przebrnięcie przez 5 lat nauki głównej bohaterki.
Pokazanie tego, co łączy ją i dwóch chłopców,
chociaż prawie cały czas pojawiał się tylko jeden.
Myślę, że kilka osób zrozumiało o co chodzi.  
Za wszystkie błędy przepraszam, ale mój komputer
nie chce mi podkreślać żadnych błędów.